Mały chory foksterier przy budzie na łańcuchu
Data interwencji: 2008-09-27
26 września otrzymaliśmy zgłoszenie następującej treści: "Najbardziej wycieńczony pies, jakiego widziałam, skóra i kości, sierści nie ma wcale, chyba że grube kołtuny, puste oczodoły z których wyłażą muchy. jest na łańcuchu, zdycha na stojąco z głodu i wyniszczenia, na posesji wcale nie biednej. Zgłosiłam na straż, mają interweniować, ale kiedy to nie wiadomo, może pies nie dotrwa, to żyjący trup."
Niestety, wszystko to okazało się prawdą – gdy następnego dnia przyjechaliśmy pod wskazany adres w Jaworznie, wkroczyliśmy w środek koszmaru.
Malutki piesek, a raczej to co z niego zostało... psie zwłoki oddychające i od czasu do czasu bezwiednie poruszające głową... Bez oczu, łyse ciało z widoczną każdą kością, pokryte odleżynami, ranami i strupami. Resztki sierści wychodzące kłębem, polepione w potworne kołtuny... Zimny i cały sztywny. Od dawna martwy, a jednak wciąż bezsensownie żywy...
Okazało się, że pies – mieszaniec foksteriera – to przybłęda, ludzie przygarnęli go kilka lat temu. Postawili mu budę i przypięli łańcuch. Dawali jeść. Jednak gdy zachorował, opieki zabrakło. Sami przyznali, że stało się to około miesiąc temu, ale nie byli z nim u weterynarza.
Natychmiast zabraliśmy psa do lecznicy. Cały czas był nieprzytomny, jedynie czasami poruszał głową lub próbował prostować łapy. Nie reagował na bodźce. Był tak odwodniony, że gałki oczne całkowicie się zapadły. Temperatura jego ciała wynosiła około 30 stopni Celsjusza... Odleżyny i potworna chudość wskazywały, że musiał leżeć w cierpieniu dłuższy czas. Z powodu bardzo złych rokowań, wspólnie z panią doktor podjęliśmy decyzję o eutanazji.
Sekcja wykazała stan zapalny trzustki i marskość nerek. Pani weterynarz orzekła, że przyczyną tak tragicznego stanu psa była postępująca choroba nerek i zaniedbanie ze strony właścicieli, którzy nie podjęli próby leczenia i nie zrobili nic by ulżyć jego cierpieniom. Wiele dni bezdusznie czekali, aż nadejdzie koniec. Na zimnym betonie, na łańcuchu, w samotności. W bezsensownym cierpieniu.
Ci ludzie mieszkają w zadbanym domku pomalowanym na ciepły, brzoskwiniowy kolor. Mają ładny ogródek. I drugiego psa, który mieszka z nimi w domu.
Pomimo, że składając zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez właścicieli Foksia, fundacja nasza wnosiła o wykonywanie praw pokrzywdzonego, nie byliśmy informowani o terminach podejmowanych przez Sąd Rejonowy w Jaworznie czynności w sprawie, a zapadły w niej wyrok poznaliśmy dopiero w listopadzie 2009 roku.
Wyrok z dnia 25 marca 2009 roku stał się prawomocny i wykonalny z dniem 2 kwietnia 2009. Właściciele Foksia zostali oskarżeni o to, że w okresie co najmniej od sierpnia do września 2008 znęcali się nad nim poprzez zaniechanie opieki, niepodawanie pożywienia i wody, używanie uwięzi krępującej ruchy w postaci grubego łańcucha, długotrwałe ignorowani wyraźnych i widocznych oznak choroby, w tym brak zapewnienia jakiejkolwiek opieki weterynaryjnej czym doprowadzili zwierzę do wyniszczenia i odwodnienia organizmu i agonii w cierpieniach, które to objawy były przyczyną podjęcia decyzji o eutanazji zwierzęcia. Sąd uznał właścicieli psa winnych popełnienia wyżej wymienionych czynów i tym samym wyczerpania znamion przestępstwa z art. 35 ust 2 ustawy o ochronie zwierząt, czyli przestępstwa znęcania ze szczególnym okrucieństwem. Właściciele Foksia – małżeństwo Renata i Mirosław D., otrzymali karę grzywny w wysokości 1000 zł każdy, nałożono na obydwu obowiązek wpłaty 500 zł na rzecz Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody w Krakowie tytułem nawiązki oraz orzeczono wobec nich środek karny w postaci podania wyroku do publicznej wiadomości poprzez podanie treści wyroku na tablicy ogłoszeń sądu w Jaworznie przez okres 3 miesięcy. Właściciele musieli też wpłacić na rzecz Skarbu Państwa 70 zł tytułem wydatków oraz 100 zł tytułem opłaty.Poniżej wyrok w tej sprawie
Działania
Odwiedza nas 2 gości oraz 0 użytkowników.
Przyjaciele
Copyright © Agata Balu